12.01.2013

ciemność

Nie lubię ciemności, ale lubię ciemność ośnieżoną zimą, bo jest mniej straszna niż ta latem. A nawet ma swój urok. Szczególnie nie lubię jak idę sama gdzieś, a już jest późny wieczór. Nie zapomnę jak chodziłam na angielski, a później wracałam do babci. Wchodziło się w uliczkę (nie oświetloną oczywiście!), która prowadziła do drzwi domu mojej babci obok sadu, starego, drewnianego domu, otwartej zawsze szopy, a za tym jeszcze były pola, pola i tylko pola. Poziom mojego strachu osiągał poziom krytyczny w momencie naciśnięcia klamki. Można było znieść jajko. Ze strachu oczywiście, bo kurą nie jestem. Nawet domową. Chociaż miło by było nauczyć się gotować ciekawe i przede wszystkim smaczne potrawy. W ogóle gotować. Zupa to w ogóle jakiś kosmos! Zaraz, zaraz. Ostatnio robiłam mleczną. Tylko wyszła za słona (prawie jak wyszła za słonia) i uciekła z garnka (razem z tym słoniem).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz