28.02.2013

Zrobić Ci kolację?

Trochę lepiej. I w sercu, i na świecie. 

Wczoraj zwaksiłam. Pusie były tak miłe, że nie mogłam ich opuścić. Nie dam się więcej razy skusić, bo spędziłam cały dzień nic nie robiąc. Nienawidzę tego. Nie mogę się ogarnąć, a potem tylko głowa boli. Jest jeden plus. Po kilku tygodniach usłyszałam pozytywną odpowiedź na pytanie: "Zrobić Ci kolację?". Mimo że z kuchnią nie jestem za pan brat, lubię czasem zrobić dla kogoś coś drobnego do jedzenia np. takie pięknie kolorowe kanapeczki jakie mi wyszły. I na dodatek smaczne. Jest to drobny gest, gdzie mogę o kogoś zadbać, uszczęśliwić, w jakiś sposób się odwdzięczyć, a dla kogoś też bardziej się chce. Korzyść obustronna. W każdym razie: doprosiłam się, a nawet zostałam pogoniona. Przemyciłam trochę warzyw (nie samą solą człowiek żyje!), a w następnym tygodniu przemycę trochę witaminy C w naleśnikach z pomarańczami.

Stęskniłam się za Mamą. Żal po jej ostatniej akcji trochę minął. Ostatnio jak mnie odprowadzała miałam wrażenie, że ciut zrozumiała moje potknięcie. Na początku wezbrały w niej emocje i nie mogła tego pojąć. Wie, że stać mnie na więcej i bez wywijania warunkowych numerów. Sama tak na prawdę nie wiem co się stało, bo zawsze zabierałam dupę w kupę i dawałam radę, nawet na ostatnią chwilę. Było, minęło. Teraz będę o jedno doświadczenie mądrzejsza. Przecież po to są, żeby je zbierać i wykorzystywać w dalszym życiu.

26.02.2013

żeby nikt nie widział

Chciałam wszystko załatwić jak "dorosła", jednak frustracja, która we mnie siedzi i nie chce mnie opuścić mi nie pozwala. Jeden gest, słowo wyprowadza mnie z równowagi. Pozornej. Myśli negatywne tłoczą się po głowie, a ten korek nie chce poluzować. I za Chiny Ludowe się nie otworzę. Nie wypłynie potok słów z moich ust. Nie mogę się odblokować. Niestety, bo nie tylko ja na tym cierpię. Już jestem tym zmęczona...

Doszłam dzisiaj do najważniejszego wniosku, który będzie mi do końca życia towarzyszył. I dobrze, że teraz tak jasno zaświeciło mi to w głowie. Mogę liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Nigdy to się nie zmieni. Nawet w tak błahej sprawie jak odetkanie wanny.

Co do ostatniego wpisu i płaczu w miejscu publicznym - nienawidzę tego. Nienawidzę, że nagle okazuję swoje uczucia i to te najsłabsze, a nie jak jestem silna. Ciepła klucha. Płakać się powinno w poduszkę, żeby nikt nie widział.

25.02.2013

należy się zamknąć

Indianeczka nie była taka marna, nawet mi się podobało. Super sprawa z takim przebieraniem. Urozmaicenie zwykłej imprezy na kreatywnym poziomie. Barwnie na sali i oczy się cieszą jak widzą taką kostiumową imprezę. POLECAM!

JakuB mnie wzruszył przy piosence "Nie płacz Ewka", bo przy tekście  "(..)tam przyjaciół kilku mam od lat, dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram(..)" przyszedł się przytulić. Mimo braku kontaktu tak dobrego jak przedtem, dobrze wiedzieć, że jeszcze jestem dla niego przyjaciółką.

Popłakałam się w pewnym momencie. Człowiek chciał po ciężkiej sesji sobie potańczyć, a tu ch u j a. Tylko faja, faja, a jak faja to i pogadać trzeba i więcej czasu spędził na fajce niż ze mną w tańcu. A ja już życie bezfajkowe prowadzę (no, omijając te 3 fajki na imprezce) to i samotność na sali mi przeszkadzała. I kumulacja wszystkich innych dołujących związkowych myśli, razem a jednak osobno, przebiegła po głowie i się poryczałam bombardowana pytaniami.
Stanowczo za mało alkoholu.



"Bo kiedy ktoś płacze, to należy się zamknąć i nie pocieszać, tylko być."

22.02.2013

LUUUUUZ !

Znowu śnieg. Okres godowy dla samochodów. Pojawiają się znikąd i są wszędzie! Potem korki, przepychanie się, trąbienie jako pieśni godowe. Okropnie. Trochę śniegu posypie, a ludzie wariują. Jednak po ciężkim dniu i nieświadomym stresie, poczułam niesamowitą ulgę. Szłam uliczką otoczoną kamienicami, robiło się ciemno, a światła ze sklepów oświetlały mi drogę i delikatnie prószył śnieg. Poczułam się jak w bajce i zrobiło mi się cieplutko na serduszku.

Zaliczyłam semestr. Studiuję dalej i nie pozwolę sobie na takie wielkie g. w następnym semestrze.

20.02.2013

trochę poważnie.


Jakiś czas temu w autobusie zasmuciła mnie pewna matka.  Powiedziała do swojego dziecka, może 3-4 letniego: „Wkurwiasz mnie, zaraz Ci przypierdolę”. Jak ona nie hamowała się przy ludziach to co musi się dziać za zamkniętymi drzwiami! A dziecko nic nie robiło! A następne w wózku. Cipa i chuj pierwsze do pieprzenia, ale żeby pomyśleć, chociaż przez moment, o konsekwencjach to już nie. Niektórzy nie nadają się na rodziców. Nawet nie powinni stać koło rodzicielstwa. Czemu społeczeństwo tego nie może zaakceptować? Gdy ktoś mówi o tym głośno, szokuje i jest potępiany. Czy takiemu dziecku będzie dobrze, gdy matka od najmniejszych lat tak go traktuje? Co będzie później? Coraz gorzej, bo taka nie zmądrzeje. Dziecku też się należy szacunek! To, że jest małe i bezbronne, nie znaczy, że jest osobą bezmyślną!

Uraziły mnie słowa Sylwii, że ja nie powinnam mieć dzieci, skoro ich nie lubię. To, że dzieci w pewnym sensie mnie przerażają, nie umiem z nimi gadać i oceniam ich jak dorosłych, czyli muszą mnie do siebie przekonać, nie znaczy, że byłabym złą matką. Dzieci są, jakie są przez swoich rodziców. A najgorsze już są takie, co wrzeszczą, płaczą, kopią, biją, bo to dorośli nie mogą sobie z nimi dać rady. Pozwalają na wszystko i wychodzi z nich potwór. Chyba powinnam nie lubić ich rodziców.

Czy chce mieć dzieci? Owszem. Nie teraz oczywiście. Jednak chciałabym bez wrzasków, bez zgrzytów przekazać najważniejsze wartości, zapewnić dobry byt. Wychować na mądre, rozmawiające ze mną z zaufaniem o wszystkim. Idealne życzenie. Jednak czy w dzisiejszym świecie można wychować dobrze małego człowieka? I czy ja będę dostatecznie silna i dobra na bycie matką? Jestem za młoda, nie czas i niechęci o tym teraz myśleć. Czas na informatykę.

19.02.2013

marna indianeczka?

I znowu pada śnieg. Razem z deszczem. Para nierozłączna tej zimy. Przydałoby się już trochę świeżości. Czegoś nowego bez obciążenia myśli. Nowy semestr temu nie sprzyja, bo jeszcze pieprzę się z informatyką. Jestem taka jakaś nieogarnięta i tydzień odpoczynku nie dał mi siły do działania. Chyba muszę iść na basen. O! A jakby się przydała zumba! Tam to dopiero można naładować akumulatory. Prowadząca ma w sobie tyle pozytywnej energii, że rozdaje ją na prawo i lewo. Tylko na nią spojrzysz i już Ci się mordka śmieje. Jak ona to robi?

Już nie mówię o tym, że wiosna mi się marzy. I słoneczko. 
Gdzie jesteś?! Do cholery, weź tą zimę, która jest o dupę potłuc, za mordę i zrób miejsce dla siebie. Jak nie siłą, to młotkiem.

W sobotę bal przebierańców. Kurwa, kurwa, kurwa. Nie mam najmniejszego pomysłu za co się przebrać. Ja z moimi, nieskromnie ujmując, zajebistymi pomysłami - nie wiem! Frustrujące. Zamarzył mi się pióropusz indiański, ogromny jak dla wodza. Chyba jednak zostanę tylko marną indianeczką. A może jak Pocahontas córką wodza? Już bliżej będzie do tego pióropusza.
A może po prostu będę się dobrze bawić?

15.02.2013

o.O


Już dawno tak bardzo się nie rozczarowałam jak w ostatnich dniach i to na dodatek z powodu mojej Mamy. Złapałam z nią kontakt po burzliwych lata i byłam w stanie powiedzieć jej wszystko. I powiedziałam. O jedno za dużo. Jej reakcja przeszła moje wszelkie wyobrażenie. Potępiła mnie, przestała we mnie wierzyć, powiedziała, że się wstydzi, a na dodatek ładnymi słowami ujęła to, że ma mnie za kretynkę. Myślałam, że otrzymam wsparcie, a się przeliczyłam. Moja własna Matka trafia tam gdzie inni, którzy bez słowa wyjaśnienia potępiają nie starając się zrozumieć. Unikam jej jak mogę. Wychodzę jak ona wraca, wracam jak już śpi. Nie chcę z nią rozmawiać. Postanowiłam, że już nic jej nie powiem. Gadka - szmatka, ale bez szczegółów. A ona jakby nigdy nic, chce ze mną piec rozetki. 

To tak boli, gdy myślisz, że bliska osoba powinna Cię zrozumieć, a tu nagle BAM! Życie mówi: „Jeb się” i sprzedaje Ci odrzucenie. A ty cierp, bo byłaś nie ostrożna przy tej transakcji. 
 
I pomyśleć, że to wszystko przez to, że mam warunek.

14.02.2013

happy valentine's day


taką zrobiłam kartkę

Wszystkiego dobrego dla tych, którzy kochają i dla tych którzy nienawidzą tego święta.

Czy walentynki są potrzebne? Myślę, że tak. Można odnaleźć siebie nawzajem w tym pieprzonym, zabieganym świecie. Zrobić coś bezinteresownie dla kochanej osoby. Są początkiem wielkich miłości, bo może ktoś odważy się na ten pierwszy krok, jak również początkami nowego życia, bo sprzyja atmosfera. Dla tych, którzy nie przepadają - myślę, że kiedyś zaczną. Ale obchodźmy walentynki każdego dnia. Nie muszą być wystawne, z kawiarniami, kinami, kwiatami. Wystarczy odrobina czułości ze szczyptą namiętności.



urzekło mnie dzisiaj to zdjęcie z google -
takie codzienne.

13.02.2013

Naj ludź.

Jakiś czas temu pewna osoba powróciła do mojego życia. Nagle, niespodziewanie, pytaniem: „idziesz na fajkę?”. I tak z fajki do fajki ponownie stała się jedną z najważniejszych osób. Super jest od czasu do czasu pogadać o głupotach, pośmiać się, wypić 0.7, ponarzekać na cały otaczający świat, napić się z jej mamą likierku, a z babcią wiśniówki, mimo że nie lubi wiśni. A najbardziej lubię słuchać gwaru jej pełnego życia domu. Wrzasków, łażenia, darcia się, śmiechu, stukania klawiatury, pretensji, radości. U mnie cisza, tam rajwach! Wczoraj nawet dostałam fory od jej najmłodszego brata. Dzieciak opykał mnie w warcaby, ale nie chciał żebym przegrała. Taki kochany! Pisał ze mną, rozmawiał, opowiadał. Nawet dałam mu na chwile my precious, ale serce za bardzo drżało. Złapałam z nim kontakt. Z 8-latkiem, a przecież dzieci wywołują u mnie pewne przerażenie. 


Wracając.
Dziękuję, że jesteś.  


P.S. Ta piosenka zawsze mi się z Tobą kojarzy i chyba nie przestanie. Trzeba było tak zawsze japy nie drzeć. 

10.02.2013

miłość? nie, nie. pan jest gejem.

Ostatnio zagorzała dyskusja na temat homoseksualistów, transseksualistów i innych. Innych od przyjętych społecznych "widzi mi się" ustalonych nie wiadomo przez kogo i gdzie przez wieki.

Każdy zasługuje na szczęście. Każdy z nas dąży do szczęścia. Dlaczego uważamy, że mamy jakiekolwiek prawo decydować o zabraniu komuś możliwości do szczęścia? Możliwości do miłości?
Jestem za związkami partnerskimi. Sama bym poszła podpisać taką „umowę”, bo przecież nie chodzi tu tylko i wyłącznie o homoseksualistów. Ludzie żyją ze sobą kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Znają siebie na wylot. Każde mrugnięcie, skrzywienie, pierdnięcie. Opiekują się sobą nawzajem, znają swoje troski, smutki, drobne i większe przyjemności. Wychowują razem dzieci. I powinni być razem formalnie. Nie jest ważne czy to mężczyzna z mężczyzną, kobieta z kobietą, kobieta z mężczyzną, bo najważniejsza jest miłość i wzajemny szacunek.
Ciocia T. ostatnio po raz kolejny swoimi czynami podbiła moje serce, a to na temat. Do kuzynki, która powiedziała, że fajna jest ta Basia i bardzo ją lubi, Ciocia odpowiedziała: „Paulinko, ja nie mam nic przeciwko, żebyście były razem”. 

Nie powinniśmy oceniać ludzi czy są homo, hetero, bi, biali, czarni, czerwoni, wierzący, niewierzący. Tylko to jacy są.  Chciałabym, aby mi ta sztuka wychodziła, bo ocenianie ludzi przychodzi mi zbyt szybko i łatwo.