20.05.2013

IGRY

Gliwickie Juwenalia. Niestety dla mnie są marnym odwzorowaniem np. tych krakowskich, bo tylko do nich mam porównanie. Nie dość, że są w pizdu od centrum, są bezpłatne co sprowadza na miejsce prze różną menelską hołotę, przy której człowiek nawet nie chce stać: "A przyjdę, bo coś grają, nie żeby mnie to interesowało, a może komuś wpierdolę". Są na dzielni, co zwiększa niebezpieczeństwo zarówno uczestników, jak i mieszkańców. Są typową masówką. Kiepsko zorganizowana impreza. A może, po prostu nie mam się z kim napić? 
Chociaż: perełki w wykonawcach się trafią, dla mnie w tym roku to indios bravos (i bardzo, bardzo, bardzo urzekła mnie ich nowa piosenka "ja tata"),  a w tam tym to hey (i doczekanie się na "moją i twoją nadzieję" jako ostatni bisowy, już prawie akustyczny kawałek). Fajnym motywem jest też korowód, na którym ludzie się przebierają. Ja o tym znowu zapomniałam i się nie przebrałam. Dupa wołowa ze mnie i tyle. Jednak nikt mnie nie zaskoczył czymś szczególnym, ale na uwagę zasługuje "zombiboy'owski" makijaż Olki K. (bardzo mi się podobała, bo jej błękitne oczy podkreślały jej image), spartanie (wykonane hełmy ze szczotek do zamiatania), jak również toitoi, tubylcy i... chyba to wszystko, bo zastanawiam się co jeszcze było fajne, a jak się już zastanawiam to znaczy, że nic. 






A tu jeszcze takie "cuda", o których mi się przypomniało przeglądając zdjęcia w aparacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz