12.06.2013

być po prostu fer

Czasem życie dziwnie się toczy, ale trzeba wziąć go za mordę! (Grzyb, to też do Ciebie)

Jest mi głupio...
Nie utrzymuję z nimi kontaktu, co się nie zmieniło w czasie różnych skomplikowanych wydarzeń, bo było tak od dłuższego czasu i w sumie trochę dziwnie, ale czemu gdzieś w środku mam jakiś uraz i żal? Może dlatego, że Babcia D. kocha ich bardziej niż mnie? Wystarczy jedno spotkanie na jakieś 3-4 lata i jest "och, ach", a mnie widuje co tydzień i tego nie ma. To powoduje, że czuję się niedoceniona i mniej ważna, mimo stałej obecności. Trochę ich życie powywijało się na zakrętach i wpadło na moją ścieżkę, powodując gdzieś gorycz niedostatku. Ale czemu mam ich obwiniać za głupotę Babci i ich ojca? Ojca który się do nich nie odzywa, nie pamięta o nich (nawet w urodziny), ojca, który już nie jest ojcem. Współczuję P. i strasznie jest mi przykro. Normalnie jak o tym myślę to chcę mi się płakać. Ślub to jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu, a jej "ojciec" ma to kompletnie w dupie i nawet nie potwierdził swojego przybycia. A co z błogosławieństwem? Z doprowadzeniem do ołtarza? Z po prostu byciem? Mam ochotę strzelić mu w mordę. Współczuję P., bo to ogromnie trudna sytuacja. Współczuję P. i M., że mimo powinności bycia najważniejszymi są odrzucone jako zbędny element. 

(Ale bym zrobiła haje mojemu Tacie, gdyby tak się zachowywał!)
A gdzie ja w tym wszystkim? Ja chcę być od teraz fer, mimo moich wcześniejszych "ale". Chcę brać przykład z mojej Mamy, która jako jedyna w tym wszystkim potrafi się zachować. Potrafi zadzwonić jako chrzestna z pytaniem o błogosławieństwo. Potrafiła jako jedyna z całej pieprzonej rodziny zadzwonić do P. i zapytać jak się czuje i czy wszystko w porządku, gdy miała wypadek na Słowacji. Mój idol. A ja? Chcę być w porządku, bo one niczym mi nie zawiniły i po prostu są moimi kuzynkami. Nie obawiać się zawistnego wzroku innych gości, być, bawić i traktować to normalnie, z uśmiechem i serdecznością, bez jakichkolwiek obaw. 

Coś czuję, że w głębi duszy dojrzałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz