28.10.2013

Minionki najlesze ever!

Studia, studia, studia. Na szczęście już w środę jadę do domu. Cieszę się. Czasem mam tak, że tęsknię.

Zapomniałam napisać, że po pijanych misiach następnego dnia wszystko było ever. Najlepszy cheeseburger ever, najlepsze frytki ever, najlepsza fanta ever i cola najlepsza ever. I nawet pan kierowca z busa był ever, bo zatrzymał się pod szpitalem. Po prostu poranek pełny szczęścia i najlepszych rzeczy ever.

Polecam Minionki Rozrabiają! Genialna bajka. Ja się w niej zakochałam. A szczególnie w Minionkach. 


To z jedynki, ale też świetne.

21.10.2013

pijane misie gwoździem do bani

Pijane misie super pod względem uczuć po, ale w smaku - okropne! Chyba, że mi wyszły za bardzo spirytusowe.

Ostatnio zaginął Kubuś - piesek Babci Z. Zmartwiłam się strasznie, szczególnie o Babcię. Jego zniknięcie spowodowało ogromny strach o nią. Jak się znalazł ten stary pryk to poczułam ulgę w sercu i że wszystko będzie dobrze. 
A propos Babci Z. to już spoko. Chyba obie musiałyśmy to przeczekać, bo już po "cześć" wiedziałam, że jest w porządku. Cieszę się. Uspokoiłam swego ducha.

Szafa po moich wielkich udrękach w końcu jest cała. Czekałam na to ponad 6 tygodni. W XXI wieku! Wszechświat zrobił sobie ze mnie jaja. 
Już poukładałam większość rzeczy. Jeszcze doszlifowanie. Mam nadzieję, że to wszystko wyjdzie tak jak sobie zaplanowałam. Mam straszne wyrzuty sumienia, że zostawiłam Mamę z bałaganem (z mniejszym niż był, ale jednak). Było mi naprawdę z tym beznadziejnie. Chyba mnie dobrze wychowała. 
Hit sprzątania to: MLECZNE ZĘBY.



"Dżaga, oblałaś mi skarpetkę, kurwa, nic się nie stało" - Sz.

15.10.2013

zdechło google. to chyba koniec świata

Cały wrzesień darłam koty z Mamą, a teraz tak za nią tęsknie! Nie widziałam jej tylko półtorej tygodnia, a tak mi się ckni...  Wyściskałabym ją. Szczególnie, że ostatnio do mnie zadzwoniła i się popłakała. Zmartwiłam się, bo to kompletnie nie w jej stylu.

Postanowiłam się pogodzić z Babcią Z. Ma ona swoje lata i nie wiadomo co może ją spotkać zwłaszcza, że ma chorą nogę. Nie chcę myśleć o najgorszym, ale jeśli to by było niewesoło. Szczególnie, że bardzo ją kocham. Czy miłość nie powinna wygrać tej wojny? A z drugiej strony już tęsknię. Mimo, że bolą mnie jej chore poczynania, w końcu ile można się gniewać? Trzeba pozbierać odwagę, a dumę kopnąć w dupę i iść. Tak po prostu.

Półtorej tygodnia temu pobalowałam w Krk. Grzyb ma zajebistego kota. Naelektryzowaną kulkę sierści. Prze kochany.
A co do kotów to do Stasi znowu przypałętał się następny. Chyba kotka. Młoda. Strasznie wściekła, ale to chyba ze strachu.

Wybranek mego serca podbił ostatnio po raz kolejny moje serce propozycją zrobienia pijanych misiów. 
Niewiele potrzeba mi do szczęścia.



1.10.2013

ble. ble. ble.

Przedostatni dzień września był dopełnieniem całego paskudnego miesiąca przepełnionego nerwami i smutkiem. Bardzo, bardzo kiepski humor. Jakoś się trzymałam przez kilka tygodni, ale w niedzielę upadłam. 

Z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że wszystko było do bani. Znalazłam polski raj, spędziłam całkiem przyjemnie dni mego jakże nierozwijającego, bez perspektyw miasta, odbyłam praktyki. Spacerki po lesie na ulubionym grzybobraniu, grałam w tabu, po raz pierwszy jadłam przepyszną jajecznicę z rydzami. 
Jak zawsze radość z małych rzeczy.

Październik będzie lepszy. Na początek kupiłam sobie wiśniowe gumiaczki, a to dobry znak. 
A z resztą już jutro zaczynają się zajęcia i wszystko wróci do normy.


Przedstawiam Tadzika Bąbla, który nigdy nie będzie mój...
bo kot musi chodzić swoimi ścieżkami.