14.11.2013

tiger to chyba Kubuś

Nie przypadły mi do gusty bluzy, bluzki i inne ubrania z motywem tygrysa, ponieważ kojarzą mi się z Rocky'm Balboa'om i filmową piosenką "eye of the tiger", której krótko mówiąc nienawidzę.
Wczoraj taką kupiłam.
I stało to się całkiem przypadkiem, bo bardzo mi się spodobała (bez wiedzy, że jest "tigerowata"). Już miałam jej nie brać, ale pół-miła pani ekspedientka powiedziała, że jest na nią promocja. Przymierzyłam jeszcze raz i się zdecydowałam, że biorę. Patrzę, a tu tiger! I szczerze mówiąc jest cudna.

Z Babcią Z. już lepiej. Tak strasznie się o nią martwiłam. Wiedział o tym tylko i wyłącznie Wybranek mego serca. Może Mama się domyślała. Okropny ogarniał mnie strach. Wierzyłam, że wszystko będzie dobrze i tak się dzieje. I dalej wierzę, że będzie wszystko dobrze. Po pierwszej operacji Babcia już odstawiła swój koncert życzeń i dała powody do śmiechu. Była sobą. I jak może być źle? Weszła do windy, twierdzi, że nie pali i odstawia swoje komedie. Oczywiście, że wszystko będzie dobrze.

Kubuś - pies - dał mi i Mamie popalić. Stwierdziłyśmy, że się nim zaopiekujemy na te 3 dni co byłam w domu. Odstawił całonocny występ skomlenia. Z tęsknoty, przez nowe miejsce, a może i już ze starości. Spałyśmy razem (bo mój pokój był zajęty przez Babcię D.). Nie, właśnie o to chodzi, że nie spałyśmy. I jeszcze głupie śmiałyśmy się, że nie możemy przez niego spać. W drugą noc Mama się bardzo już na niego wkurzyła i strzeliła mu w dupę (przez całe życie od niej nie dostał, czyli musiał ją ostro wkurzyć). I się uspokoił. Staruszek. Potyka się o wszystko, głuchy, ślepy, szczerbaty. Dobrze, że jeszcze nie wyłysiał. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz