15.12.2014

jakoś

Kurde, nawet nie wiem jak zacząć.
Może tak: jakoś leci. Nic więcej nie przychodzi mi na myśl.

Praca inżynierska jako tako się pisze. Dostałam ostatnio ogromną dawkę demotywacji i zaniechałam. Jednak czas się nie zatrzyma i trzeba wziąć się do roboty.

Niedługo święta. Nie zaczęłam za nimi przepadać i chyba nigdy tak się nie stanie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie wigilii. Wybranek mego serca pracuje. A całe to zamieszanie jest o dupę potłuc. W galerii ostatnio zostałam oszołomiona skaczącymi i śpiewającymi ludźmi przebrani za renifery, elfy i mikołaje. Chciałam uciec.
Może jednak znajdzie się coś dobrego. Jak pierogi cioci H., choinka. A może spadnie śnieg? Zobaczymy.

Trafiłam na impas. Chcę czegoś innego niż jest. Chcę czegoś więcej. Chcę bardziej. Chcę mocniej. Jak? Jeszcze nie wiem. Zagubiłam się i muszę się odnaleźć.

2.12.2014

I te nogi w mojej głowie powodują łzy...

Przed Wszystkimi Świętymi zdechł Kubuś, pies Babci Z. Dobrze, że tego nie widziała. Miał 16 lat. Tłumaczę sobie to tak, że zbyt jej się za nim przykrzyło i w końcu namówiła Boga. I powstał obrazek w głowie, który wyciskał łzy. Wspomnienie zwykłej codzienności: zawsze lizał jej nogi, gdy leżała na łóżku. I te nogi w mojej głowie powodują smutek…

Zaczynam cholernie tęsknić. Nie ma dnia, w którym bym o niej nie myślała. A złe rzeczy  wracają i walą w sumienie. Było, minęło, nie cofnie się czasu. Można tylko wynieś z tego lekcje. I tęsknić.
Cholernie, kurwa, tęsknić.