11.02.2015

[137]

Mam dwie nieznośne cechy charakteru. Dla innych.

Po pierwsze: jestem szczera. Mówię to co myślę, nie owijam w bawełnę. Uważam, że kłamstwo ma krótkie nogi i po prostu nie opłaca się kłamać. A z resztą nie chce mi się wymyślać jakiś gównianych historyjek.

Po drugie: nie mam zaufania do nieznajomych ludzi i nie lubię się z nimi spoufalać.

Te dwie z pośród wielu moich cech drażnią innych. A mnie zaczyna to już wkurwiać. Mam dość słuchania jaka to jestem zła, niedobra, niemiła, straszna i nic mi nie pasuję.

Nie ubarwiam rzeczywistości i mówię jak jest (jak Kolonko), co dla ludzi oznacza tylko to, że narzekam. A ja rzadko korzystam z tej opcji. Nie jestem niemiła, jestem tylko (aż?) szczera. I nie mam ochoty wpadać w ramiona osobie, którą widzę po raz pierwszy (i może ostatni). Przekraczałoby to moją strefę intymną.

W każdym razie chodzi mi o to, że powtarzanie jednego i tego samego nie odnosi pozytywnych skutków, jest natrętne i tym bardziej nie spowoduje, że wpadnę komuś w ramiona.

Ci co mnie znają lepiej wiedzą jaka jestem. Przynajmniej mam taką nadzieję. 

Ja wiem jaka jestem. I to wystarczy. Nie warto się przejmować tymi, którzy widzą tylko powierzchnię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz