11.09.2015

[151]

Coś się dzieje niedobrego...

Moje serce przepełnia tak ogromny smutek.
Nieogarnięty smutek. A ja nie wiem skąd on się wziął i jak się go pozbyć. Na dodatek dręczą mnie bardzo złe myśli, których sama się boję. Nie wiem skąd to się bierze i nie wiem jak mam sobie z tym poradzić.. 

Jest 20:00, a ja chcę żeby ten dzień się skończył i zaczął następny. Może jutro ten żal, który siedzi gdzieś głęboko mnie uleci. Tylko że jutro nigdy nadejdzie, bo zawsze jest dziś....

Kurwa.
Niech te gówniane dni i gówniany nastrój spieprzają ode mnie. 
Przecież po burzy zawsze jest słońce. A ja tak bardzo pragnę swojego słońca...

4.09.2015

[150]

Czasami przychodzą do mnie dni, w których nienawidzę swojego życia.
Mocne słowo, mocne uczucie: nienawiść.
I chcę siąść.
Tak, siąść.
I płakać.
Nad jego bezsensownością.
I nad własną bezsilnością.
Nad własną niemocą.

Bo każdego dnia tak bardzo chcę.
Bo każdego dnia sobie obiecuję.
Bo każdego kolejnego dnia nic z tego nie wychodzi.

Jestem w kropce, której granice są dla mnie nie do przejścia.
I tak strasznie jestem bezradna.
Bo nie potrafię.
Cholera jasna, nie potrafię.
Chcę, a nie mogę.
Nie mogę!

Nie wiem jak.
A chcę.
Bardzo.

I to pieprzone pytanie, które za mną łazi i krzyczy: 
„Co dalej? Co, do cholery, będzie dalej?!” 

Skąd to się bierze?
Skąd?

Przecież ja tak bardzo kocham cieszyć się z małych rzeczy…