Mocne słowo, mocne uczucie: nienawiść.
I chcę siąść.
Tak, siąść.
I płakać.
Nad jego bezsensownością.
I nad własną bezsilnością.
Nad własną niemocą.
Bo każdego dnia tak bardzo chcę.
Bo każdego dnia sobie obiecuję.
I chcę siąść.
Tak, siąść.
I płakać.
Nad jego bezsensownością.
I nad własną bezsilnością.
Nad własną niemocą.
Bo każdego dnia tak bardzo chcę.
Bo każdego dnia sobie obiecuję.
Bo każdego kolejnego dnia nic z tego nie wychodzi.
Jestem w kropce, której granice są dla mnie nie do przejścia.
Jestem w kropce, której granice są dla mnie nie do przejścia.
I tak strasznie jestem bezradna.
Bo nie potrafię.
Cholera jasna, nie potrafię.
Chcę, a nie mogę.
Nie mogę!
Nie wiem jak.
A chcę.
Bardzo.
I to pieprzone pytanie, które za mną łazi i krzyczy:
„Co dalej? Co, do cholery, będzie dalej?!”
Skąd to się bierze?
Skąd?
Przecież ja tak bardzo kocham cieszyć się z małych rzeczy…
Bo nie potrafię.
Cholera jasna, nie potrafię.
Chcę, a nie mogę.
Nie mogę!
Nie wiem jak.
A chcę.
Bardzo.
I to pieprzone pytanie, które za mną łazi i krzyczy:
„Co dalej? Co, do cholery, będzie dalej?!”
Skąd to się bierze?
Skąd?
Przecież ja tak bardzo kocham cieszyć się z małych rzeczy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz