25.01.2015

Trust me. I'm an engineer.

Miesiąc na najwyższych obrotach.
Pracę dopieszczałam do ostatniej chwili. Drukowałam ją o 8:00 w ten sam dzień, który trzeba było ją oddać. Zawsze wszystko na ostatnią chwilę - jestem w tym mistrzem. Następnie nauka, której miałam dość w przeddzień egzaminu. Jedno i to samo, a jeszcze pasowałoby coś przeczytać, a jeszcze wrócić do tego. Przesyt.
I nadszedł dzień egzaminu. Zaspałam. I z perspektywy uważam, że było to zbawienne. Nie miałam czasu się denerwować, a według badań lepiej się wyspać. Zdążyłam, nawet jeszcze czekałam, pytania mi się trafiły (trochę szczęścia), odpowiedziałam i udało się. Jestem inżynierem biotechnologii przemysłowej.

Dziękuję: Mamie, że mnie nie denerwowała i mnie nie wypytywała: a uczysz się? Tacie za jego radość, gdy się dowiedział. Babci D. za modlitwę i za placek w nagrodę. Wybrankowi mego serca, że wierzył jak nikt inny, a wiara jego nie została zachwiana. Ali i Justynie za opracowanie. I każdej osobie, która napisała jakikolwiek artykuł pomagający poszerzyć mi swoją wiedzę. Za internet, bo bez tego nie wyobrażałam sobie jakiejkolwiek nauki.

Jednak to, gdzie jestem teraz, zawdzięczam tylko i wyłącznie sobie.

Czas rozpocząć nowy etap w życiu: co, gdzie i jak? Zobaczymy, trochę planów jest.

Mam najlepszego chłopaka pod słońcem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz