13.06.2014

[110]

Sesja. A tu na dodatek non stop jakieś wesela (ostatnio było jeszcze lepiej niż przedostatnio - wybawiłam się co nie miara!), to teraz komunia. A egzaminy nie chcą czekać. 

Ostatnio media obiegła informacja o ugotowanym w samochodzie 3-letnim dziecku. Stało się, nic na to już nie można poradzić. Chociaż nie wiem jak taki "dobry i kochający" ojciec przez 8 godzin nie pomyślał o swojej latorośli. Wydaje mi się, że dzieci z przyjściem na świat stają się najważniejsze i raczej trudno o nich nie myśleć. Ale nie do tego dążę. Bardziej do tego, że od razu podniosły się głosy, aby reagować na widok dzieci zamkniętych w samochodzie. I tu otwiera mi się nóż w kieszeni. Dlaczego? Bo reagowałam rok temu w podobnej sytuacji. 
Poprzedniego lata wychodząc z marketu w godzinach popołudniowo-wieczornych (18-19), przy temperaturze dnia powyżej 30st. zauważyłam dwójkę dzieci w samochodzie. Oboje w wieku gdzieś 2-4 lata., z tym jedno łażące po całym samochodzie.  Po niedługim zastanowieniu zadzwoniłam na policję (robiąc to pierwszy raz). Policjant odbierający zgłoszenie, nawet nie poprosił danych osobowych, wysłuchał i... to by było na tyle. Między czasie koło samochodu przeszła kobieta z dzieckiem w podobnym wieku mówiąc: "O, zobacz. Kolega sobie siedzi w samochodzie". Po ponad 10-15 minutach zjawili się rodzice od których dostałam zjebę. "Mąż mi tylko pieniądze podawał", a w głowie: "ta przez 10 minut?", że chyba przesadzam, że to nie moja sprawa, co się wtrącam i że pan niby jest policjantem i gówno mu zrobią. Odjechali. Cóż mi było począć? Też odjechałam. Po pół godzinie od telefonu na policję. Nie zjawili się do tego czasu. Dodam, że o tej godzinie odcinek ten pokonuje się w ciągu 5 minut stojąc na czerwonych światłach.
I ja się teraz pytam? Jak człowiek może reagować w takich sytuacjach skoro nie ma wsparcia w odpowiednich służbach, a rodzice (gdzie troszczysz się o ich dzieci) zamiast zachować się z klasą, jeszcze opierdalają? Moja reakcja na krzywdę innych spełzła na niczym. I jak mogę na coś takiego zareagować po raz drugi skoro nie mam odpowiedniej pomocy i jakby nie patrzeć przyzwolenia społecznego? Podnoszą się głosy (i dobrze, bo może ktoś uratuje czyjeś życie), ale rzeczywistość jest całkiem inna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz